Recenzja na luzie: Gameboy Pocket

Cofnijmy się do roku 1996. Tamtego roku pojawił się następca Gameboy’a Classic z 1989. Tak zwany Gameboy Pocket uszczęśliwił fanów Gameboy’a kilkoma dobrymi decyzjamii, m.in. miał lepszy wyświetlacz, był mniejszy i lżejszy. Poza tym podzespołami od poprzednika różnił się bardzo mało, większość dawnych gier uruchamiał bez problemu. Ja sam posiadam edycję złotą, dość trudną do zdobycia poza Japonią. Gameboy Pocket pojawił się w wielu kolorach, takich jak zielony, srebrny czy lodowy niebieski. Pierwsze sztuki Gameboy’a Pocket nie zawierały światełka, oznajmującego, że konsola się zaraz rozładuje. Nintendo wysłuchało fanów i w generacji drugiej konsoli światełko pojawiło się ponownie. (Ciekawostka: Posiadam model bez światełka.) Niedługo później pojawił się japońsko-amerykański exclusive, konsola Gameboy Light, oferująca seledynowe podświetlenie ekranu. Była to prawie ta sama konsola, co Gameboy Pocket. Nie pojawiła się jednak w Europie, z powodu zbliżającej się premiery Gameboy’a Color… Ale to temat na zupełnie inną recenzję.






Komentarze